Image
Featured

Mój MSX’owy świat

Tytułem wstępu - jak to się zaczęło…

Na początku lat osiemdziesiątych, pierwszy raz z rodzinką wyjechaliśmy na wakacje do znajomych do RFN’u – w sumie byliśmy tam kilka tygodni.

Ze starszym bratem spaliśmy na poddaszu i to właśnie tam po raz pierwszy „posmakowaliśmy” obcowania w domowymi komputerami. Ze względu na fakt, że Ralf („głowa rodziny”, u której przebywaliśmy) był zapalonym elektronikiem-informatykiem, a jego syn Rolf był z zawodu programistą, na wspomnianym wcześniej poddaszu znajdowały się trzy komputerki: „profesjonalny zestaw” Apple II, Atari 800 XL (ze stacją 1050) oraz MSX Philips VG8010 (MSX1). Ralf wykorzystywał do pracy Apple, do gier używał Atari, natomiast Rolf programował w Basic’u na MSX’ie.

Dla nas podrostków był to super czas – mieliśmy praktycznie nieograniczony dostęp do tych trzech maszyn i oczywiście z tego korzystaliśmy - skupiając się jednak na grach. Pamiętam, że wśród dyskietek do Appla znaleźliśmy „Choplifter”, na Atari był m.in. „Ghostbusters”. A MSX? MSX stał w kącie i tam od czasu do czasu wgrywaliśmy z magnetofonu jakiś program w Basic’u. To wtedy złapaliśmy bakcyla i zaczęliśmy ojcu wiercić dziurę w brzuchu, żeby kupił nam komputer – bo będziemy programować, bo będziemy przez to mądrzejsi, bo… - a tak naprawdę myśleliśmy, żeby mieć na czymś pograć ;)

Ojciec został przyparty do muru, więc rozmówił się w tym temacie z Ralfem, a ten na nasze nieszczęście/szczęście doradził mu, że jeśli chłopaki chcą programować, to powinien to być komputer standardu MSX ,bo ma jeden z lepszych Basic’ów. Tato, nie mający pojęcia o rynku komputerowym w Polsce, zgodził się z Ralfem i po kilku tygodniach w paczce z RFN’u (tak kiedyś się odbywał prywatny import) przyszło do nas to cudo: komputer MSX Philips’a - VG8010 ( ten sam co miał Ralf ) z niezbyt udaną klawiaturą, pamięcią 32KB RAM, ale za to z Basicem, że ho, ho.

 

Dostaliśmy również magnetofon i podręcznik MSX Basic w języku niemieckim. Tutaj zaczęła się nasza przygoda i pierwsze kroki w Basicu, przepisywanie jakiś podrzuconych przez Ralfa listingów lub przeróbka publikowanych w „Bajtku”. Jednak po pewnym czasie przestało nam to wystarczać…

Tytułem rozwinięcia – jak to dalej się potoczyło …

Pomyśleliśmy, że trzeba poszerzyć nasze horyzonty i powymieniać się z innymi użytkownikami programami (w domyśle - grami). Mając jakieś pojedyncze egzemplarze gazetek z zachodu (oczywiście w naszym ulubionym języku ;) i widząc, że na MSX jest sporo fajnych gierek, zaczęliśmy szukać osób, które także posiadają w Polsce MSX’a. No i niestety okazało się, że w naszej okolicy nie ma ich wcale. Ale był to już rok 1986, więc i w naszym kraju zaczęły ukazywać się „branżowe czasopisma” – w pierwszej kolejności czytaliśmy Bajtka i to właśnie tam, po wypełnieniu specjalnej ankiety, ukazało się moje zgłoszenie w Indywidualnym Banku Danych. Miałem chyba to szczęście, że było to pierwsze ogłoszenie w tej rubryce i pierwsze ogłoszenie z MSX.

No i się zaczęło. Okazało się, że nas MSX’owców w Polsce jest jednak trochę. Korespondowałem (tak, tak – kiedyś się pisało listy ;) z ludźmi ze Szczecina, Lidzbarka Warmińskiego, Nowego Targu, Łodzi, Wrocławia i jeszcze innych miejscowości, których teraz nazw nawet nie pamiętam. Pamiętam również, że posiadali oni komputery MSX różnych producentów: Sony, Spectravideo, Toshiba, Goldstar, Yamaha, Philips.

Patrząc z perspektywy czasu, to był fajny okres – pomagaliśmy sobie w każdej MSX’owej dziedzinie: przesyłaliśmy listingi programów w Basic’u z różnych zagranicznych czasopism (czasami nawet przepisując je ręcznie!), kopiowaliśmy posiadane programy i gry na kasetach magnetofonowych (nawet na zasadzie przegrywania w dwukieszeniowym magnetofonie – wersja szybsza lub tradycyjnie przy użyciu jakiś programów kopiujących), uczyliśmy się listownie MSX Basica -pamiętam jak kolega z Nowego Targu przesyłał mi w każdym liście rozpisanych kilka komend.

Na tym etapie mieliśmy już zbiór gier i programów, który składał się z kilkuset pozycji. Od takich ogólnych klasyków gier,  jak Knight Lore, Alien 8, Manic Miner, Jet Set Willy, Boulder Dash, Arkanoid i wielu, wielu innych, przez gry wydane praktycznie tylko na MSX (np. z firmy Konami), kończąc na różnych programach użytkowych, językach programowania itp. Pamiętam, że w Bajtku umieszczano tabelę z tzw. bajtkową listą przebojów w podziale na poszczególne popularne w Polsce komputery i ja zawsze dorysowywałem dodatkową kolumnę z gierkami wydanymi na MSX’a (a nie było tego mało) – te egzemplarze gazet mam do dzisiaj.

W tym samym okresie do sklepów Centralnej Składnicy Harcerskiej trafiło 2000 egzemplarzy Spectravideo 738, to komputer MSX1 z wbudowaną stacją 3,5” - mimochodem bardzo ciekawe urządzenie, bo niewielka modyfikacja związana z wymianą romu oraz zwiększeniem pamięci VideoRam do 128 KB pozwalała uzyskać z niego pełnoprawny komputerek standardu MSX2. Dostępny był również dodatkowy osprzęt (magnetofony, pamięci, kartridże, plotery, stacje zewnętrzne 5,25” itp.), a na giełdach komputerowych w kraju zaczęły się pojawiać kartridże z programami, grami do MSX.

Do dzisiaj moją naj, naj, najbardziej ulubioną grą z tego okresu pozostał Boulder Dash. Przy tej grze z bratem spędziliśmy wiele godzin – raz nawet graliśmy w nią prawie trzy dni non stop (przerwy były tylko na posiłki i toaletę), przechodząc następne plansze, poziomy i to wszystko na małym telewizorku, który mieliśmy w naszym pokoju.

Jednak w moim przypadku nie ze wszystkich „dobrodziejstw” (czytaj programów, gier) mogłem skorzystać. Mój model Philips’a miał tylko 32 KB pamięci RAM + 16 KB VRAM, co przy wielu programach, grach okazywało się być wielkością niewystarczającą (wtedy w Europie komputery MSX miały w większości 64 KB RAM). Dlatego, gdy czekałem na kolejne listy od kolegów, które zawierały kasety magnetofonowe z nowym softwarem, to często okazywało się, że około połowa programów nie wgrywa się ze względu na ograniczone zasoby mojej maszynki. Nie miałem wtedy jeszcze rozszerzenia pamięci, które pozwalałoby się cieszyć w pełni z posiadanego sprzętu (teraz już to mam ;). 

 

Rozdział trzeci – a jak to jest teraz…

Moja przygoda z MSX trwała kilka dobrych lat. Oczywiście miałem w międzyczasie kontakt z wieloma  „8-bitowcami”: ZX Spectrum, Commodore 128, Schneider CPC 464. W szkole średniej, w późniejszych latach, przesiadłem się już na Amigę 500 (nawet napisałem na niej swoją pracę dyplomową), a na studiach zaczynałem już pracę z moim pierwszym PC (286).

Jednak czas spędzony z komputerkiem MSX wspominam dzisiaj najlepiej. Może dlatego, że był to mój pierwszy „prawdziwy domowy komputer” i zdobycie jakiejkolwiek informacji lub programów na niego wymagało ode mnie sporego wysiłku, a może także dlatego, że poznałem wtedy wiele interesujących osób. Zresztą sentyment do tego standardu komputerów mam do dziś. W domu mam kilka sztuk tych maszyn w różnych wersjach: MSX1 (Philips VG8010, Philips VG8020), MSX2 (Philips NMS 8245, przerobione SVI 738), MSX2+ (Panasonic FS-A1WX z rozbudowaną pamięcią do 512KB oraz przerobiony Philips NMS 8280 z 256 KB RAM). Poza tym posiadam też sporo „dodatków”, które z jednej strony ułatwiają korzystanie z tych komputerków, a z drugiej, pozwalają na maksymalizację zabawy. Cały czas wydawane są nowe gry, programy oraz pojawiają się ciekawe rozwiązania sprzętowe, a w necie można znaleźć wiele ciekawych stron związanych z MSX.

Ale może o tym napiszę już niedługo…

 

 

Mateusz

Featured

Mój MSX’owy świat cz.2 (i ostatnia … chyba)

Minęło sporo czasu od mojej pierwszej części artykułu, ale w końcu stwierdziłem, że napiszę trochę więcej o tym standardzie - zwłaszcza, że nie jest i nigdy nie był on powszechnie znany w Polsce - a szkoda… Jednocześnie przepraszam, że materiał jest na pewnym ogólnym poziomie, ale inaczej się nie dało 😉

Image