Image

Dziennik produkcji gry "Coman Castaway" na C64 odcinek 3

3. PIN PONG - jeden do zera dla Kodera.

- Siekierą, motyką upraszczanie - zrób na Komcia wersję panie...


Nie jestem zwolennikiem cynicznej metody stosowanej przez producentów gier i polityków polegającej na "wsłuchaniu się w głos ludu, obiecaniu im wszystkiego co chcą, a później wygaszaniu ich oczekiwań". Przykładów na takie makiawelliczne podejście jest jak ziaren ryżu w misce nędzarza. Ileż to razy wielu z nas wystąpiło w roli owcy i padło ofiarą krętacza, który w swoim business planie założył, że "ludzie są tak głupi, że to kupią" i niestety się nie mylił? Dlatego podkreślam, że prezentowane tu materiały pochodzą z PREPRODUKCJI i są wynikiem pracy koncepcyjnej. Siłą rzeczy wiele elementów będzie inaczej wyglądać w prototypie i w finalnej grze.


- Zastał grę arkadową a zostawił ośmiobitową.


Upraszczanie to moje hobby. Rzeczy proste się rzadziej psują. Są niezawodne. Są piękne dzięki swojej czystości formalnej. Wymagają też twórczego podejścia, aby je zaprząc do skomplikowanych zadań. Są tańsze. Wymagają od swojego użytkownika większej wiedzy, samodzielności i kompetencji. Tak jak małpa w dyspozytorni elektrowni atomowej będzie w stanie obsłużyć reaktor, przynajmniej w podstawowym zakresie jak przejdzie intensywne szkolenie pastuchem elektrycznym i bananami - tak już nie byle jakiej wiedzy (choć byle jakich narzędzi) wymaga naprawa rozkraczonego na leśnej drodze trabanta. Dlatego wymyślanie jak wydobyć jakieś rezultaty z Komcia jest takie fascynujące. Współczesne programy ukrywają swoje wady dzięki gigantycznym mocom przerobowym dzisiejszych procesorów i ich prędkościom obróbki danych. Nikt już nie dopieszcza każdego bitu i nie szuka oszczędności na poszczególnych cyklach taktowania zegara kości. Dzisiejsze programy są zabugowane, niechlujne, nieefektywne, niedopracowane (bo co w dzisiejszych czasach jest tak naprawdę dopracowane, skoro wszystko jest na etapie wiecznego dopracowywania, gdzie łaty na program potrafią przekroczyć objętość pierwotnego programu?). Na mocnym PeCecie nie każdy się zorientuje, że program jest do kitu. A na starych kompach ich ekosystem jest bezlitosny dla lamerów. Trzeba być asem, żeby na nich czarować. Programy kiedyś były wydawane na trwałych nośnikach, nie były przyssane do internetowego cyca, raz spieprzone i sprzedane były nie do poprawienia. To wymuszało kulturę programowania. I dlatego najlepsi koderzy demosceny to elita intelektualna, mistrzowie strukturalnej analizy i wywoływania dżinów z maszyny bez pocierania procka, jedynie poprzez modlitwy w kodzie maszynowym, w którym tylko dwa są Przykazania Binalogu: "Dwa są stany nam ofiarowane i w pokorze je przyjmijmy i z wdzięcznością je kontemplujmy, w złości kątem nie plujmy. Albowiem w dwóch jedynie MOSJASZ symbolach prawdy swoje nam obwieszcza - bo zaprawdę powiadam Wam, nieskończona jest ilość imion 80GA, które z tych dwóch znaków ułożyć Kodziej Braci czeladnik potrafi. RAMen."

 

 

 


- Panie, ale tych projektów nie da się zrobić na Komciu!


Pomijając już oczywisty fakt, że co się da zrobić, a czego się nie da zrobić to sprawa względna, i czasami wystarczy zaledwie pół roku pracy po nocach, aby niemożliwy efekt okazał się możliwy, choć czasem tylko w 80% (to kultowa i magiczna liczba demoscenowa, zapewnia wygrane kompoty, trzeba jedynie precyzyjnie dobrać procentowy balans kodu istniejącego i planowanego. Opracowanie dema na poziomie 79% nie daje już tego magicznego rezultatu. 81% także nie. To jak z Hipotezą Riemanna i tajemnicą praw rządzących liczbami pierwszymi. Rozwiązanie "jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzie").



- A PIN ci w socket - arjutolkingtumi?


Gdyby artysta koncepcyjny przejmował się wykonalnością swoich projektów nie byłby wolnym sokołem tylko zwiędłym ptakiem. "Ja panie nie księgowy, żeby mi się słupki przed i po bilansowały na zero". W przypadku projektów "z serca": (jak ten tutaj) robi się ocean szkiców i pomysłów BO TO ŚWIETNA ZABAWA. W przypadku projektów komercyjnych dla klientów "za szekle", także robi się większy niż trzeba pakiet, aby zleceniodawca poczuł, że za coś płaci i żeby mógł pogrymasić. W przypadku projektów za diengi pamiętać też należy o złotej zasadzie wrzucania do oferty WSZYSTKICH pomysłów jakie ci wpadną do dyńki - również, a właściwie nawet SZCZEGÓLNIE, tych słabych. Robi się to z dwóch względów: po pierwsze klienci są NIEPRZEWIDYWALNI i wiele już przeżyłem w swojej karierze zadziwień i wstrząsów gdy wygrywał serce i kasę klienta projekt, którym bym nawet kanapek z jajkiem nie zawinął - ale do ofert go dołączyłem, aby masa krytyczna stosu rysunków została osiągnięta i reakcja Łańcuchowa (Stiopa Łańcuchow - rosyjski fizyk jądrowy ur. 1921 -zm. 1989) czyli: obluk-zachwyt-penga, została zainicjowana. Po drugie zaś, zdarzają się klienci-mutanci, którzy są wyposażeni w zanikający ewolucyjnie, bo nie używany DOBRY GUST. W ich przypadku kiepskie projekty służą jako obszar na którym mogą obsikać i zaznaczyć swój teren, skrytykować i odrzucić ze znawstwem (ukrywając stójkę z samozachwytu nad swoją boską rolą w dilu z pacykarzem).

 


- GEDu gadu a czas leci...


Dlaczego zatem tracę (?) czas na projekty, które w wielu przypadkach są prawdopodobnie zbyt skomplikowane dla C64? Dlatego, że pomysły i projekty jeśli sa ciekawe - stanowią wartość samą w sobie. Pomijając już moźliwość ewentualnego dodania ich w formie extra materiałów "praca w toku" do finalnej wersji gry - mają też potencjał przeniesienia ich na mocniejszą maszynę i zrobienia kiedyś wersji "ubogaconej". Proces twórczy jest jak start rakiety na orbitę - bez odrzuconych członów, które lot napędzają - nigdy jej wieńczący dzieło czubek nie zawiśnie w kosmosie, by podziwiać w zachwycie bezkresny placek naszej płaskiej Matki Ziemi.


- Krawczyk z mokrym ptakiem w garści szczytuje aż dymi.


Tak, tak... a na końcu i tak będę posłuszniutko siedział po „Turkiye-cku”, w rzęsistym deszczu, na dachu wieżowca u stóp plującego czarnymi obłokami komina, tuląc do piersi gołębia i mówiąc do KODERA:
"I've seen things you people wouldn't believe... Ideas attacking my brain on fire off the drawers of my desk... I watched my pencils glitter in the dark near the sixth mug of dense, black coffee. All those moments will be lost in time, like tears in rain... Time to submit to a coder....."

GED

Pin It

Related Articles

Dodaj komentarz

Wyślij
Image