Image
Leszek i jego gość - Darth Skalmar

Leszek i jego gość - Darth Skalmar

Cześć. Zaczynamy nowy dział przedstawiający sylwetki osób znanych w świecie retro, nie tylko z demosceny. Ludzi szanowanych, mających swoją pozycję, ale nie tylko. Jeśli tylko pojawi się na horyzoncie ktoś zupełnie znikąd (pamiętacie Tytusa i film strzały znikąd??? I proszę, zegarki na nogę się pojawiły) to dajcie znać, porozmawiamy. Może sami wypytajcie tę osobę jakie ma zamiary, pomysły. Czekamy na Was i Waszych gości. A tymczasem zapraszam na pierwszy i dość wyjątkowy wywiad.

Wszystkiego dobrego Yugorin


 

Cześć. Mam na imię Leszek i dziś porozmawiam ze Skalmarem, czyli ze samym sobą. Dlaczego tak? Bo napisanie o sobie, swojej pasji, pracy i tym czym się zajmuję, w takiej formie wydaje mi się jedyną rozsądną i akceptowalną opcją. A zatem zapraszam do lektury.

Leszek: Cześć Skalmar. Czym dla Ciebie jest retro i dlaczego tak bardzo je kochasz?


Darth Skalmar: Cześć. Retro to dla mnie sposób życia. Retro to nie tylko stare komputery, płyty winylowe i kasety magnetofonowe, ale również, a może przede wszystkim zbiór zachowań i ogólnie pojęty światopogląd. Myślę, że jako urodzony w latach siedemdziesiątych dorastałem w najlepszym możliwym okresie w dziejach tej planety i zostałem po prostu wychowany w duchu retro. Ustępuj miejsca starszym, używaj słów „dziękuję” i „przepraszam”, no i oczywiście kochaj Commodore.


L: Dlaczego akurat tę markę darzysz takim uczuciem?
DS: Zawsze powtarzam, że gdyby moja Mama jako pierwszy komputer kupiła mi Atari, to pewnie tę markę darzyłbym większym uczuciem od pozostałych. Jednak moim pierwszym komputerem był Commodore 128 w zestawie ze stacją dyskietek 1570 i dlatego właśnie Commodore jest moim ulubieńcem.


L: Do czego wykorzystywałeś ten komputer?
DS: Komputer został odkupiony przez moją Mamę z firmy zajmującej się księgowością i o ile dobrze pamiętam w zestawie dostałem nawet jakieś oprogramowanie do niego z tym związane. Komputer wykorzystywałem jednak przede wszystkim do grania. Oczywiście w trybie C64.


L: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z odnawianiem i modyfikowaniem retro komputerów?
DS: Jestem kolekcjonerem sprzętu komputerowego marki Commodore. Od dawna zajmowałem się renowacją sprzętu na własne potrzeby. Kiedy rozmawiałem o tym ze znajomymi podzielającymi moje zainteresowania okazywało się, że są ludzie którzy chętnie oddaliby do mnie swoje komputery w celu wyczyszczenia, wybielenia i ogólnie pojętego odświeżenia. Tak też się stało i zacząłem, wtedy jeszcze nielegalnie (okradając państwo i nie płacąc podatków) wykonywać tego typu usługi. W związku z tym, że zleceń przybywało, a ja nie chciałem już być nieuczciwym obywatelem zarejestrowałem działalność gospodarczą i zacząłem wystawiać faktury. Świadczenie takich usług nie było jednak dla mnie wystarczające. Zawsze chciałem jednak robić coś, co może ktoś kiedyś nazwie sztuką. Miałem na to różne pomysły, ale kiedy śpiewałem ludzie rzucali jajkami, kiedy grałem na gitarze przecinali mi struny, a kiedy rysowałem zabierali mi ołówek. Postanowiłem zatem spróbować szczęścia z komputerami i wygląda na to, że była to dobra decyzja. Do dzisiaj zrealizowałem ponad 100 kompletnych komputerów oraz ponad 150 samych klawiatur do komputerów Commodore, Amiga i Atari.

 

L: Czy od początku wszystko wychodziło tak jak chciałeś?
DS: Oczywiście, że nie. Z perspektywy czasu w sumie zastanawiam się, jakim cudem pierwsze moje komputery znalazły nabywców. Wtedy oczywiście wydawało mi się, że są bardzo dobrze wykonane, ale teraz widzę, że nie było to malowanie z najwyższej półki. Pomalowane obudowy komputerów z oryginalnymi klawiaturami też nie wyglądały moim zdaniem najlepiej, ale bardzo dużo czasu zajęła mi nauka malowania klawiszy klawiatur w taki sposób, aby zachować na nich widoczne oryginalne symbole. Dzięki temu w tej chwili mogę zaoferować moim klientom naprawdę w pełni zmodyfikowane wizualnie komputery. Cały czas się uczę i myślę, że jest jeszcze ciągle wiele elementów do udoskonalenia.

L: Czy Twoje komputery są modyfikowane wyłącznie wizualnie?
DS: Oczywiście, że nie. Są również modyfikowane sprzętowo. Za wszystkie modyfikacje techniczne odpowiada mój przyjaciel Sebastian Chludziński. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że artystą dla niego jest ten, który potrafi zrobić to czego on sam nie potrafi zrobić. Sebastian jest dla mnie prawdziwym artystą.

 

 

L: Jakie modyfikacje sprzętowe oferujesz?
DS: Praktycznie pełen zakres modyfikacji i usług dla komputerów marki Commodore, Amiga i Atari. Montaż czytników kart, montaż rozszerzeń pamięci, instalacja dodatkowych systemów, wymiana kondensatorów, diagnostyka oraz naprawa sprzętu.

L: W jaki sposób realizujesz zamówienia? Czy wykorzystujesz komputery swoich klientów?
DS: Jeśli mają takie życzenie to tak. Jeśli nie, to można u mnie oczywiście zamówić kompleksową usługę wraz z zakupem sprzętu do modyfikacji.

L: Czy zdarzyło Ci się odmówić przyjęcia zlecenia na modyfikację komputera?
DS: Tak, kilkakrotnie. Dzieje się tak w dwóch przypadkach. Po pierwsze, kiedy moja wizja modyfikacji za bardzo rozmija się z wizją klienta. Po drugie kiedy oczekiwania klienta przerastają moje możliwości. Nie zabieram się za rzeczy co do których nie mam pewności, że uzyskany efekt będzie w pełni zadowalający.

L: Skąd czerpiesz pomysły na projekty swoich komputerów?
DS: Z wyobraźni. Wydaje mi się, że udało mi się już wypracować własny i mocno rozpoznawalny styl. Niezależnie od tego czy komputer będzie złoty czy czarny, w kropki czy w paski, to kiedy go zobaczysz będziesz wiedział, że pochodzi z mojego garażu. Cieszę się, bo jest to bardzo fajne.

 


L: W jaki sposób wyceniasz swoje usługi? Czy nie spotykasz się z opiniami, że ceny są zbyt wysokie?
DS: Na końcową cenę produktu wpływ ma wiele czynników. Cena samego komputera do modyfikacji, liczba dodatkowych komponentów, takich jak karty rozszerzeń lub czytniki kart SD, koszt farb, lakieru no i oczywiście liczba tak zwanych roboczogodzin, które muszę przeznaczyć na przygotowanie projektu. Jeśli ktoś myśli, że aby uzyskać taki efekt wystarczy obudowę komputera umyć, położyć na stole i psiknąć sprejem, to jest w wielkim błędzie. Każda obudowa jest co najmniej trzykrotnie malowana i szlifowana papierem wodnym, klawiatury przed malowaniem są rozkręcane i myte, a klawisze wybielane w perhydrolu. To nie jest zadanie na jedno popołudnie. Odpowiadając na drugie pytanie muszę stwierdzić, że takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko bo wydaje mi się, że ludzie jednak zdają sobie sprawę z nakładu pracy jaki wkładam w realizację swoich projektów.

 

 

L: Czy swoje komputery sprzedajesz również za granicę?
DS: Ponad połowa z dotychczas zrealizowanych komputerów opuściła granice naszego kraju. Większość wyjechała do Niemiec i Stanów Zjednoczonych, ale zdarzały się również bardziej egzotyczne adresy, takie jak Baleary czy Japonia.

 

 

L: Nad czym aktualnie pracujesz?
DS: W tej chwili kończę projekt komputera Amiga 1200 z kartą Vampire, a także Atari 65XE które na specjalne życzenia klienta ma wyglądać jak Amstrad CPC464. Przygotowuję również kilka spersonalizowanych obudów do komputera Commodore 64.

 

L: O czym marzysz?
DS: O większym lokum. Takim w którym będę mógł wyeksponować swoje zbiory, a nie trzymać je w kartonach jak ma to miejsce w chwili obecnej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to marzenie ma szansę ziścić się w przyszłym roku. Trzymaj kciuki. Poza tym moim największym skarbem jest mój syn Franek i marzę o tym, żeby wyrósł na mądrego, silnego, dobrego i szczęśliwego człowieka. No po prostu, żeby też był retro. Jestem raczej spokojny o jego przyszłość bo kiedy zapytałem go jaki będzie jak dorośnie to odpowiedział: „Będę taki jak Ty, tylko lepszy”.

L: Życzę spełnienia marzeń i powodzenia w dalszej twórczości.
DS: Dziękuję serdecznie i wzajemnie.


 

Od redakcji. Tak się stało, że Darth został stałym dostarczycielem repliki C64 GOLD na party Moonshine Dragons. W tym roku party zostało odwołane, ale nagrody, w tym replika GOLDa czekają na przyszły rok. :) No i oczywiście nie moge się nie pochwalić, że mój C64 również wyszedł spod ręki DARTHA.

 

 

 

Pin It

Komentarze

0
Tymex
2 years ago
Znam ten komiks i kino w pierwszym rzędzie i ten przystanek dyliżansowy - zawsze jak spóźniłem się na autobus to przypominałem sobie scenę z tym panem który czekał cały rok na dyliżans :) - notabene w tym utworze Chmielewski przedstawił swoim czytelnikom złe wyobrażenie nt. kina - tak naprawdę miejsca w pierwszym rzędzie w kinie są najlepsze, zwłaszcza w małym kinie, nikt oprócz inspicjenta nam nie przeszkadza, dobre audio (głośniej) , nie widać jak ludzie szeleszczą papierkami a do tego naprawdę bardzo dobrze wszystko widać :)
Like Like Cytować

Dodaj komentarz

Wyślij
Image
Error: Embedded data could not be displayed.