7. Pixli ryza nerwy zgryza.
Jak śpiewała niezapomniana blondynka „nie ma ilości bez spadku jakości”. Podobnie jest w grach na Komcia. Ale jak przystało na solidną ośmiobitową schizofrenię - dzisiaj jednocześnie można mieć cookie oraz zjeść cookie. Tylko pieczeniem ciasteczek musi sie dobry koder zająć.
6. Wakacje z dychami.
O wartości rzeczy decyduje ich niezbędność oraz dostępność. W czasach, kiedy krótkie przerwy w graniu spędzałem w szkole.... ee..znaczy odwrotnie - kiedy każdą przerwę w nauce spędzałem w salonach gier (na tzw. "fliperach") taką właśnie superwartością był czas spędzony z grą.
5. Wesołe jest życie staruszka, czyli druga młodość Commuszka.
- Gra wstępna czyli Matka gier.
Pradawne komputery nie miały szerokiego grona użytkowników z powodu wielkich gabarytów i jeszcze większych cen. Nowe komputery mają z kolei miliony użytkowników, ale posiadają tyle duszy co kasa fiskalna. To właśnie komputery z naszej, retrotetryków młodości, były i są otoczone kultem, uwielbieniem, miłością i nadal są rozpieszczane nowym sofcikiem (a cio dzisiaj mój Komusiek chciałby do RAmiku dośtać? Na cio ma MOSIEK dziś ochotę? Demcio Siamara ci świeziutką giercunię?).
4. Z giwerą przez bursztynowy świerzop.
- Strzelanie czy kwiatków podlewanie?
Oddawanie strzału to nie to samo co spryskiwanie wodą paprotki. Naprawdę nie ma konieczności, aby kierunek oddawania strzału był zgodny z kierunkiem w którym zwrócona jest konewka. Najgorszą cechą strzelanki, która już niejeden dobry program zrujnowała, to sprzęgnięcie kierunku strzelania z kierunkiem poruszania się. Czasem to działa ("Commando", "Mercs"), ale z reguły, ostrzeliwanie kogoś przez wpadanie na niego to idiotyczny pomysł. Dlatego pozytywnym szokiem dla mnie były takie gry jak "Gryzor" i inne, na które się później natknąłem, mające mechanikę kierunku naparzania niezależnego od kierunku ruchu ("Robotron", "TankIII". "Draco". "SideArms" itp).